sobota, 7 listopada 2015

Współpraca

http://selenagomezspisff.blogspot.com/

Rozdział 14

Od Autorki :
Hej witajcie z powrotem przepraszam za długą przerwę spowodowaną zepsuciem laptopa w wakacje i moim niechlujstwem. Mam nadzieję że nie wszyscy zapomnieli o blogu i ktoś tu zajrzy :) Rozdziały będę dodawać co weekend sobota/niedziela. Mam nadzieję że będziecie wyrozumiali ,a teraz zbędnie nie przedłużając zapraszam na rozdział z dedykacją dla każdego czytelnika i przeprosinami.
Całusy !~ @/brxks

Wróciliśmy do domu tak szybko jak skończył się film. Jai nie odzywał się do mnie i zdawać się mogło że w ogóle się mną nie przejmował. Odprowadził mnie wzrokiem do sypialni i bez słowa zniknął w korytarzu. Postanowiłam nie przejmować się nim i zbytnio nie przemęczać myśleniem o całym zdarzeniu. Usiadłam na łóżku i pozwoliłam aby moje ciało bezwiednie opadło. Trwałam w takim stanie dobre 5 minut. Nie myślałam zupełnie o niczym dopóki mój telefon przeraźliwie nie za wibrował. To był Brain. 
- Cholera - przeklęłam pod nosem- zła ze mnie siostra.
Zaczęłam myśleć o tym że go zaniedbuję. Może któregoś dnia uda mi się wziąć "Dzień wolny" i pojechać do Brain'a i mamy. Nawet nie wiem co u niej. Martwię się o nich. I bardzo tęsknie - myślę i zasypiam.

***

Następnego dnia budzą mnie promienie słoneczne. Rozciągam się i wkurzam na samą siebie gdyż ciągle zapominam zasłonić te przeklęte rolety. Powoli zwlekam się z łóżka, Opatulam szlafrokiem i bez szukania kapci udaję się do jadalni. Wychodząc z pokoju zaczynam rozmyślać nad tym iż nigdy nie zwiedziłam całej posesji dokładnie tylko ogólnikowo. Idąc korytarzem spostrzegam lekko uchylone drzwi w korytarzu którego istnienia nie byłam świadoma. Kieruję się tam i słyszę męski głos. Chwilę później dostrzegam ojca Jai'a opartego o biurko z telefonem przy uchu.
- Mówiłem chyba milion razy żeby nie ufać Morgan'om. Tak wiem, ale co z tego. Czy ty nie możesz załatwić jednej najłatwiejszej sprawy. Możesz się pakować. Mam ciebie serdecznie dość ! - krzyczy i rzuca słuchawką. - Moly och tylko ty mnie zrozumiesz mam nadzieję że widzimy się tam gdzie zawsze o 5. Do zobaczenia - urywa drugą rozmowę po czym kieruję się do okna i opiera się obiema rękami o parapet.
Powoli wycofuję się lecz wpadam na jakąś postać która musiała stać za mną. 
- Charlie ?- pyta znajoma jasnowłosa dziewczyna
Nagle Pan Brooks odwraca się zszokowany i powoli zaczyna kojarzyć że miał "niechcianego gościa" spoglądając na mnie wzrokiem który niczym prześwietla moją duszę. 
- Charlie - powtarza pan Brook's z dziwnym uśmiechem - Och Panno Morgan miło mi panią gościć. Dostała Pani zaproszenie do Hampton?
- Tak oczywiście - mówi po chwili dziewczyna którą poznałam pamiętnej nocy w klubie - Charlie nie wiedziałam że tu mieszkasz
- Charlie przyjechała wraz z moim synem z jego wyjazdu do .. och no właśnie skąd Charlie?
- Um... - zaczynam się plątać.
- Panie Brook's auto zostało podstawione i czeka na pana Sir - nagle odzywa się lokaj
-Och no dobrze wrócimy do tych historii innym razem, panie wybaczą ale śpieszę się na bardzo ważne spotkanie - mówi i wstaje zapinając guzik w marynarce. - Coś czuję że mają panie dużo do omówienia - uśmiecha się niby ciepło i znika wraz z lokajem który posyła nam serdeczne spojrzenie.
- Och nie tak łatwo się mnie nie pozbędziesz muszę wiedzieć co i jak, no i podstawowe pytanie ty i Jai to coś na serio? - mówi łapiąc mnie pod rękę i prowadząc w stronę jadalni  - Co prawda jadłam śniadanie ale druga kawa mi nie zaszkodzi - uśmiecha się ciepło
Coś czuję że znalazłam koleżankę którą tak łatwo nie odstraszę - śmieję się w myślach.

***

Gdy tak siedzimy przy porannej kawie którą ledwo piję gdyż nie jestem wielką fanką porannego Late, dowiaduję się wielu ciekawych rzeczy. Cara jest przyjaciółką rodziny Brook'sów. Mieszka nie daleko.Jest w ostatniej klasie liceum i chodziła do tej samej szkoły co bliźniacy. Jej ojciec współpracuje z Max'em Brook'sem. Krótką ją znam ale mogę powiedzieć od razu że podoba mi się jej szczerość i otwartość. Jest bardzo pozytywna, nie wiem czemu zawraca sobie głowę żeby siedzieć tu i teraz ze mną rozmawiać, Wygląda jak typowa popularna dziewczyna. Czerwona szminka Chanel, piękne błękitne oczy i jasnobrązowe włosy. Cały czas się uśmiecha i patrzy na mnie pytająco. Dopiero teraz docierają do mnie dwie rzeczy. Pierwsza że siedzę z poplątanymi włosami, z wczorajszym makijażem rozmazanym na całej twarzy i piżamie która nadaje się do prania przed nią ubraną jak na spotkanie w sprawie pracy i to takiej pracy w której zarabiasz więcej niż ja zarobię przez całe życie. Plus że zamyśliłam się i wpatruję w nią gdy ona zadała mi jakieś pytanie.
- Przepraszam możesz powiedzieć jeszcze raz, rano wolniej myślę - śmieję się niezręcznie.
- Nic nie szkodzi, pytałam czy wybierasz się do Hampton?
- Co tam jest ? - pytam dłubiąc łyżką w jogurcie
- Nie wiesz? Co roczne aukcje charytatywne Brook'sów.
- Um no tak - śmieję się nerwowo - Nie mam pojęcia jakie plany ma Jai - mówię po chwili.
Jakby na zawołanie do kuchni wchodzi Jai Brooks we własnej osobie. Ubrany w idealną granatową koszulę i czarne jeansy, pisze sms'a                   . 
- Co planuję Kochanie - mówi nie spuszczając nawet wzroku na chwilę z nad ekranu.
- Hampton, i hej dzięki ciebie też zawsze miło widzieć - lekko naburmusza się Cara,
- Oczywiście że jedziemy, miałem ci powiedzieć dzisiaj przy kolacji.
- Jakiej kolacji?- O ilu rzeczach ten chłopak "zapomni" mi powiedzieć.
- Nic wielkiego Przyjdzie kilku inwestorów a mój ojczulek chce pokazać cudowną rodzinkę, mały pokaz i po krzyku. Ubierz się ładnie.
- Sugerujesz że ubieram się brzydko - pytam z lekką irytacją - Spójrz na mnie a nie w ten łupi telefon. - Nienawidzę jak ktoś mnie ignoruje. 
Jai patrzy na mnie zaskoczony. Przygląda mi się uważnie po czym wypala:
- Twój makijaż jest z byt haloween'owy a do tego trochę czasu. Jak weźmiesz trochę keczupu wyjdzie fajny joker - po czym uśmiecha się zadowoleniem i wychodzi z kuchni.
Biorę szybko łyżeczkę i przeglądam się.
- Jest tak źle? - pytam
- Nie martw się nie ma tragedii też zapominałam zmyć makijaż i wyglądałam gorzej - uśmiecha się Cara
- Jesteś mega miła - uśmiecham się
- Oj nie słodź tylko chodź tu trzeba pomóc ci to zmyć i pomyśleć nad strojem tak żeby mina zrzedła temu dupkowi -śmieje się Cara - Pomogę Ci z tym
- Okej - uśmiecham się z wdzięcznością.
Gdy kierujemy się na górę moją uwagę przykuwa samochód za oknem i blondynka którą często widuję z Jai'em. Och tak stoi obok niej. 
- Charlie - krzyczy Cara która idzie po schodach
- Idę idę - odkrzykuję i wskakuję po stopniach na górę do mojego pokoju.Muszę zrobić się się na bóstwo.

sobota, 4 lipca 2015

Rozdział 13

Charlie pov:
Stoimy wpatrzeni w wielkie ekrany z repertuarem. Jai łapie się za kark aż w końcu wydusza z siebie :
- Um na co chciałabyś pójść ? - pyta 
- Nie myślałam o tym, w sumie obojętnie - mówię przesuwając palcem po ekranie i zmieniając tytuły i ich fabuły. - To wydaje się być fajne ale ty nie zechcesz iść na ...
- "Gwiazd naszych wina" - czyta głośno i kpiąco
- Czemu tak na mnie patrzysz 
- Bo to jest idiotyczne - wybucha śmiechem
- Co dokładnie masz na myśli ? - odpieram atak
- Cała fabuła, dziewczyna nienawidzi świata przychodzi chłopak zmienia wszystko to jest zupełnie nie realne, takie historie nie przytrafiają się w realnym świecie..
- Skąd wiesz jeśli nigdy tego nie doświadczyłeś ... - naskakuje na niego - nie wiesz co to
- Prawdziwa miłość nie istnieje, to jest wymysł telewizji, książę na białym końcu, jeśli czekasz na niego to daj sobie spokój.
- Nic nie wiesz - milkę
Po chwili ciszy Jai podchodzi do kasy i ku mojemu zdziwieniu mówi:
- Poproszę dwa bilety na "Gwiazd naszych wina" - kończy spoglądając na mnie, aby następnie móc podejść do mnie i szepnąć : "Ból domaga się żeby go odczuwać ". Na jego słowa wzdrygam się, musiał przeczytać książę.
- Nie wierzę Jai Brooks czyta książki - lekko się uśmiecham 
- Jeszcze dużo o mnie nie wiesz Charlie Grace - mówi a na jego twarzy widać dołeczki
- Chyba nie, - Dobra ty kupiłeś bilet pozwól mi kupić przekąski - mówię wyjmując portfel i idąc do stoiska z popcornem
- Ja cię zaprosiłem więc ja postawię - mówi dumnie wyjmując swój portfel
- Wystarczająco mi już kupiłeś - mówię
- Oj nie przesadzaj, ustalmy może co w ogóle weźmiemy do zjedzenia...
- Dwa duże czy średnie zestawy?
- Zjesz duży? - pyta nie dowierzając
- Rzucasz mi rękawice ? - patrze z ironicznym uśmiechem

- Oczywiście - udaje że prycha choć widzę że dobrze się bawi, nagle wymija mnie i podchodzi do barku z jedzeniem - Poproszę dwa duże zestawy z pepsi i popcornem
- Polecam wobec zestaw dla par, wychodzi trochę taniej i macie z pańską dziewczyną taką fajną zakręconą słomkę
Jai odwraca się i patrzy pytająco a ja tylko wzruszam ramionami.
- To ty kupujesz kochanie - mówię lekko rozbawiona
- Och kochanie - patrzy mi w oczy z pewnym siebie uśmiechem - później się rozliczymy - mówi pocierając swoje czoło i odwracając się do sprzedawczyni która wzdycha tyko:
- Idealna para ja z pięćdziesięciu twarzy Greya - chichoczę a ja udaje że nie słyszałam.
Jai podchodzi z wielkim popcornem i ogromną butelką Coli.
- Cholera zapomniałem drugiej rurki, cofniesz się?
- Nie trzeba możemy pić z jednej - mówię biorąc od niego colę i popijając kilka łyków - która godzina?
- Za 5 minut zaczyna się nasz film jeśli o to pytasz, a jeśli chcesz wiedzieć ile się jeszcze ze mną pomęczysz to z 2,5 godziny na pewno
- O nie - udaję smutną
- O tak - chwyta mnie za rękę, a na to w jaki sposób jaki ją trzyma i jak jego dotyk oddziałuje na moje ciało czuję przepływ ciepła i gęsią skórkę.Nagle czuję wibracje w okolicach ud. Próbuję przytrzymać colę jedną ręką a drugą puszczam Jai'a. Na telefonie wyświetla się sms :

+61 300 300 3000 300 : " Gdzie jesteś ? Żyjesz? Wziąłem numer z telefonu Luke, 
nie gniewaj się ale bardzo się martwię daj znak że żyjesz xx 
 Luke "

Uśmiecham się lekko i postanawiam odpisać mu :

Charlie : " Żyję i oddycham, jestem w kinie z twoim bratem powinniśmy być za 3 godziny. To miłe że ktoś się o mnie martwi aw x
 C "
Chwilę później dostaje odpowiedź :

Luke : " Nie tylko ja uwierz. Między wami ok?
 "
Charlie : "Chyba tak staramy się wszystko rozgryźć.
C"
Luke : "Jak wyjechałaś myślałem że coś Ci zrobił
L "
Na te słowa nie wiem co powinnam odpisać, nie rozmawialiśmy o tym wszystkim z Jai'em i szczerze mówiąc nie chce z nim o tym rozmawiać. 
- Jai - mówię gdy jesteśmy już w sali kinowej i zajmujemy nasze miejsca
- Co jest ? - pyta 
- Co powiedziałeś innym gdy pojechałam ?
- Nic, wymigiwałem się, a co?
- Nic zastanawiam się co powiemy innym gdy zapytają
- To nie ich sprawa i nie muszą wiedzieć
- Um ok - urywam i biorę do ręki telefon :

Charlie :" Wszystko jest ok nie chce o tamtym gadać a teraz jest idealnie. Naprawdę..."

Urywam aby spojrzeć na Jai'a który z uwagą przypatruje się reklamą. Jego twarz jest oświetlona przez wielki ekran. Wygląda jak małe niewinne dziecko które zabiera się do kina, a ono przeżywa każdą scenę jakby miała to być ostatnia sekunda w jego życiu. Tak właśnie widzę teraz Jai'a Brooks'a który siedzi obok mnie i przypatruje się w moje oczy. Chyba zauważył jak się na niego gapię. Patrzymy na siebie w tej ciemności a nasze twarze powoli się stykają. Nagle czuje jego oddech na moich ustach a za moment czuje jak jego usta gładzą delikatnie moje. Pociera lekko ręka mój policzek i po chwili odrywa swoje usta.
 Siedzimy teraz w tej strasznej ciszy i ciemności gdy nasze serca biją jak oszalałe i oboje staramy się wytłumaczyć w naszych głowach co przed chwilą się stało.

Luke: " Naprawdę co ...?
L"
Charlie : "Kocham go 
C"
-  
 Od Autorki :
No to pierwszy pocałunek #Jarlie  lub #Chay mamy za nami :) Pomyślałam że na twitterze tweety dotyczące bloga będę hastagować " #WakeUpPrincessPL . Teraz pytanie do was miło by usłyszeć waszą opinię jakie połączenie imion Charlie i Jai'a brzmi najlepiej :)? Ps Następny rozdział już w środę :) Liczę na wasze opinie i dziękuje za każdy komentarz i wyświetlenie jesteście wspaniali:) xx





czwartek, 2 lipca 2015

Rozdział 12

Soundrack do rozdziału :

Budzę się w pokoju Jai'a. Leżę na łóżku wkoło szarości która doszczętnie pochłonęła ten pokój. Jest on urządzony bardzo minimalistycznie w całym pokoju oprócz mebli nie ma prawie nic. Powoli ściągam się i zmuszam do wstania z wielkiego łóżka, na samą myśli co mogło się w nim wydarzyć mdli mnie. Jai to zwykły kobieciarz nikt więcej. Spoglądam w odbicie wielkiego lustra które rozciąga się na pół ściany.

- Troszkę schizowe prawda? - słyszę głos a następnie widzę jego cień. Stoi perfekcyjnie ubrany w granatową bluzę z nike i czarne dopasowane dresy. 
- Lubię czasem spojrzeć we własnie odbicie ponoć lustra odkrywają całą prawdę o człowieku ale to trudne jeśli człowiek przesiąkł kłamstwem, - dostrzegam jego ironiczny uśmiech a następnie zbacza z tematu - Jak Ci się spało, wróciliśmy w nocy i w sumie doniosłem cię tu.
- Czy my.. - dotykam się skroni 
- Nie - zapewnia - położyłem cię tu a sam spałem na krześle - wskazuje na wielki fotel z pogniecionym kocem.
- Um okej - mówię niezręcznie.
- Zapomniałem o tym że nie oprowadziłem cię po domu - mówi wpatrując się we mnie - chodź - wskazuje głową korytarz. - Tu mieszkam ja z drugiej strony mieszka Luke, a ty na końcu korytarza mówi prowadząc w odwrotną stronę, tędy dochodzimy do schodów jeśli pójdziemy na górę dojdziemy do apartamentu rodziców, biura ojca i siłowni, jeszcze wyżej jest taras, Na dole - ciągnie mnie delikatnie - jest haul główny na prawo jest wejście dla kucharzy i wejście boczne do kuchni, poczekaj poproszę Martę żeby zrobiła ci kanapki.
- Potrafię sobie sama je zrobić
- Zaczekaj przecież my płacimy tym ludziom za to
- No tak wszystko da się kupić w twoim świecie - fukam
- Charlie nie rozumiem szło nam już tak dobrze - mówi powoli
- Wydawało ci się w twoim świecie wszystko to gra prawda?
- Tak - odpowiada po chwili - Życie to gra, a ja nie przegrywam - urywa ze złością - koniec zwiedzania - mówi i wychodzi na zewnątrz a ja zostaje w wielkim haul'u patrząc się a wielki kryształowy żyrandol. Potem decyduje się wejść do kuchni gdzie czeka na mnie miła niespodzianka. 

Jai Pov:
Wchodzę do auta. Wkładam kluczyki i odpalam samochód. Kieruje się do biurowca ojca. Ma kilkanaście pięter. Zdecydowanym krokiem kieruje się do windy. Mijam recepcje na której witają mnie onieśmielone młode pracownice. 
- Witamy panie Brooks, miło pana znów widzieć
- Nawzajem - uśmiecham się pewnie i mijam jej nie zbaczając z drogi. Wchodząc do windy przyciskam przedostatnie piętro a już po chwili sekretarka ojca wita mnie zalotnym uśmiechem, nie mam ochoty na jej gierki, nie raz próbowała mnie uwieść ale nie poddaje się jej urokowi więc co najmniej ładna i równie pusta. 
- Witaj Jai- mówi słodko
- Veronica - wzdycham - Jest ojciec ?
- Ma ważne spotkanie, może poczekasz?
- Nie mam czasu - przesuwam ją i otwieram drzwi, widzę jak mój ojciec obejmuje jakąś dziunie na co wykrzywiam twarz,
- No proszę
- Jai. -odrywa ją od siebie
- Na takich jak ty nie ma słów, ale ja nie jestem taki jak ty - wycofuje się - chociaż - odwracam się i podchodzę do niego aby a całej siły oznaczyć jego twarz uderzeniem. Patrzy się na mnie w szoku a ja wycieram pięść po czym odchodzę - nie jestem taki jak on - szepczę. Wychodzę szybko z budynku i mijam szczęśliwych ludzi którzy zagadują mnie. Dzisiaj zostaje mi tylko ignorancja. Wchodzę do auta ustawiam radio na cały głos gdzie słyszę początek piosenki Bastille - Dreams. Krajobrazy Sydney migoczą mi przed oczami a ja decyduje się podjechać pod własny dom. Wchodzę szybko nie zamykając drzwi na podjeździe. Wpadam do domu i odnajduje Charlie która w kuchennej samotności rozsmarowuje masło orzechowe na tostach.
- Pójdziesz ze mną do kina ? - pytam ją na co podskakuje
- Kiedy? 
- Teraz - patrze na nią z bólem w oczach który chyba dostrzega.Bierze kanapkę do ręki a druga ręką wpycha telefon do szortów.
- No to chodźmy - mówi oblizując masło orzechowe 

O Autorki :
Bardzo was przepraszam z brak rozdziałów miałam urwanie głowy ale teraz póki co wakacje, mam dużo czasu i do wyjazdu rozdziały będą zapięte na ostatni guzik. Następny w niedzielę na 100% także do zobaczenia.:)
PS Bardzo bardzo bardzo wam dziękuję za 4500 wyświetleń ! To niesamowite z waszej strony a z mojej obiecam wam wynagrodzić opóźnienia i moje niechlujstwo :) Ps bardzo dziękuję za ostatni komentarz i każdy który zostawiacie bardzo mnie motywujecie i dajecie niesamowite uczucie :)



niedziela, 31 maja 2015

Rozdział 11

Dziś są moje urodziny. Jak zwykle budzę się w moim łóżku, czując piękny zapach naleśników który ściąga mnie na dół - do jadalni gdzie czekają na mnie mama tata i Brian.
- Wszystkiego najlepszego ! - krzyczą.
Takie chwile zostają do końca życia.
- Charlie ! - Nagle męski głos budzi mnie z mojego pięknego snu.
- Charlie ! - powtarza krzyk. Gramolę się z niewygodnej ławki i powoli podnoszę dostrzegając brązowookiego stojącego w odległości kilku metrów i zawodzącego żałośnie moje imię.

Gdy jego oczy łapią ze mną kontakt podchodzi kawałek i pyta:
- Długo tu drzemiesz?
- Nie mam pojęcia czego znowu chcesz? -pytam podirytowana
- W motelu są wolne miejsca
- Nie ma mowy nigdzie z tobą nie pójdę wracam do domu
- Autobus i tak masz po południu, a póki co marzniemy tu o godzinie 1 w nocy. Spokojnie wezmę sobie osobny pokój  rano odprowadzę cię na dworzec, to tylko 500 metrów.
- Nie mam pieniędzy
- Daj spokój dla mnie...
- Ja wiem że to dla ciebie nie ma znaczenia, ale nie przyjmę pomocy od ciebie, dam radę.
- Proszę Cię .. Charlie - nalega, a gdy widzi że to nie ma sensu siada obok mnie.
- Co ty robisz? - pytam zdezorientowana. Takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam.
- Czekam z tobą, - odpowiada z pewnością siebie jak zwykle
- A czy ja cie zapraszałam - prycham
- A czy ja cię pytałem o zgodę ?  Z tego co wiem te ławki należą do miasta a nie do ciebie
- Ale jest coś takiego jak przestrzeń osobista którą mi naruszasz.
Nagle Jai przesuwa się o 2 metry ciągle patrząc na mnie
- Według prawa twoja przestrzeń nie zostaje naruszona a ja mogę tu w spokoju posiedzieć i po podziwiać niebo.
- To nie ma sensu - zrywam się a wraz za mną Jai
- Ma - wcina - Nie chcę pozwolić żeby coś ci się stało - prawie prycham, teraz się znalazł.
- Nie dam za wygraną
- A jeśli pożyczę od ciebie te idiotyczne pieniądze to odczepisz się ode mnie ? - pytam
- Tak - uśmiecha się co wywołuje u mnie mdłości
- Zatem za mną - prowadzi.

***
Zatrzymujemy się w "Apartamencie" z dwoma pokojami i małym salonem. Jai pada na kanapę i włącza telewizor a ja kieruję się do najbliższej sypialni siadając na łóżku i gapiąc się w ścianę. Leżę tak aż mój telefon wibruje.
- Gdzie jesteś ? - czytam sms'a
O nie zapomniałam. Nagle wybieram numer do Brian'a.
- Brice tak mi przykro ale..
- Co znowu Charles ? - pyta z żalem - Zbyt dużo wysłuchałem wracasz czy nie?
- Będę jutro autobus..
- To wina autobusu czy twoja?
- Brice o co ci chodzi naprawdę nie zdążyłam na autobus?
- A może to jego wina ? Wiesz co wcale nie chcę żebyś przyjeżdżała wracaj do swojego nowego domu - cedzi i wyłącza się.
- Boże - krzyczę i walę w poduszkę. Naglę widzę jak coś wystaje zza drzwi. To głowa Jai'a który patrz na mnie z trudną do określenia miną.
- Wszystko w porządku ? - pyta
- Jak najlepszym - kłamię
- Możemy pogadać?
- Nie mam siły - mówię ale przesuwam się żeby mógł usiąść, mam już dość uciekania
- Chciałem cię bardzo przeprosić rozumiem że zachowałem się jak dupek i mogło cię to zranić naprawdę nie chciałem- mówi ze skruchą - Byłem naćpany Beau zresztą też - mówi i łapie mnie za rękę a ja modlę się żeby ją zdjął - Jestem arogancki wredny zachowuję się jak świnia  i tak uważam siebie za pępka świata ale naprawdę cię potrzebuję - patrzy mi w oczy a w moim sercu coś się kruszy, czy on mówi to serio ? - Tylko ty możesz pomóc mi przekonać całą rodzinę, - Nagle czar pryska, chodzi tylko o umowę, no tak czego ty się w sumie spodziewałaś dziewczyno - karcę siebie.
- Jai ja nie mogę..
- Proszę daj mi jeszcze tydzień i ani dnia dłużej, wróć przy tym po bagaże.
- Jai..
- Proszę cię, zapłacę ci dwa razy więcej,albo i 3.
Po długiej walce ze sobą, nie chcę wyjść na jakąś paniusię ale potrzebuję tych pieniędzy dla mojej mamy. Naprawdę ich potrzebuję.
- Tydzień - mówię

Od autorki :
Jak zwykle opóźniony za co jak zwykle was przepraszam :( Następny na pewno pojawi się do czwartku. Mam nadzieję że wam się spodobało :) Dziękuję za ostatnie komentarze bardzo mnie motywujecie :)
@/brxks xx









niedziela, 24 maja 2015

Rozdział 10

Soundtrack do rozdziału :
https://www.youtube.com/watch?v=YeINWQDg7zg

Następny rozdział : 27.05.15

Jai Pov:
Budzę się wtulony w niewygodne siedzenie. Po przebudzeniu staram się zlokalizować moje obecne położenie. Jestem autobusie - stwierdzam po chwili namysłu. Wydarzenia zeszłego dnia budzą sie w mojej głowie.
- Charlie - krzyczę gdy zauważam że nie ma przy mnie ciemnookiej - O nie ! - skomlę niczym zostawiony na pastwę losu szczeniak - Gdzie jesteś... - zrywam się

Charlie Pov : Gdy autobus zatrzymuje się na postój stwierdzam że muszę jak najszybciej wydostać się z stąd. Wstaję delikatnie tak aby nie obudzić Jai'a, następnie przechodzę obok niego aby za chwilę móc zaczerpnąć świeżego oddechu. Siadam na ostatnim schodku autokaru i wpatruję się w pustynny krajobraz. Australia - wzdycham. Gdy zauważam położoną niedaleko stację paliw, sięgam do kieszeni Jeansów aby upewnić się że mam jeszcze jakieś drobniaki. Następnie idę na ubogie śniadanie.

Jai Pov:

- Gdzie ona do cholery jest - drę się biegając w kółko po autobusie - Przepraszam widziała Pani taką dziewczynę ciemne oczy i włosy na oko 160 ? - pytam nachalnie wszystkich pasażerów a następnie wychodzę z autokaru. Widzę same piaski dookoła, i oddaloną jakieś 40 m stację paliw, biegnę do niej,a gdy mam zamiar pociągnąć z klamkę ciche mlaskanie przykuwa moją uwagę. Ciemnooka siedzi na ławce zjadając jakąś słodką bułkę.
- Charlie.. - mówię a jej oczy skanują mnie uważnie i tak jakby blakły. - Hej - mówię patrząc na swoje buty.
- Hej - mówi bez przejęcia.
- Możemy pogadać? - pytam
- Taa właśnie to zamierzałam zaproponować - mówi cicho i nie zapowiada się to zbyt dobrze. - Wracam do domu - mówi po chwili.
- Charlie przepraszam cię za to naprawdę byłem pijany i ja...
- To nie ma znaczenia mój brat już na mnie czeka..
- Ale ja też czekam, jesteś mi potrzebna poza tym mieliśmy umowę...
- Tak wiem ale okoliczności to zmieniły wracam tym autokarem do St Lucas a ty pojedziesz do St Victorii z której będziesz mieć busa do Sydney i tam nasze drogi się rozejdą - mówi wstając i odchodząc.- Nie podoba mi się jej pewność siebie
- Nie zgadzam się - podnoszę ton cholera zawsze muszę coś zepsuć
- Jai ja już postanowiłam - mówię
- Ale ja nie, czy coś jeszcze zrobiłem ? - pytam - Co jeszcze spieprzyłem ? Co cię zabolało - trzymam ją za ramię - Popatrz się na mnie i powiedz mi to w oczy a nie uciekaj - krzyczę, dopóki nie widzę łez w jej oczach
- Będzie lepiej jak usiądziesz gdzie indziej w autokarze - skomli - Puść mnie Jai - mówi przez łzy
- Charlie popatrz mi w oczy proszę Charlie ! - błagam
- Puść mnie... proszę - wyrywa się a ja już nie mam siły jej trzymać, jej łzy mnie parzą. Co ja zrobiłem.


Charlie pov:
Jai nie mógł sobie odpuścić spodziewałam się tego po nim, gdy zajmuję miejsce w autokarze, widzę przez okno że on dalej tam stoi. Dopiero 10 minut później idzie w kierunku autokaru i przechodzi koło mnie obojętnie. Zajmuje miejsce centralnie za mną. On nie odpuszcza. Nigdy.

Budzę się w St Victorii z wielkim bólem karku. Podnosząc głowie czuję jak kości mi przeskakują. Coś czuję że ten ból nie minie szybko. Rozciągam się a po chwili zauważam że jestem jako jedyna w tym autokarze. Wybiegam z niego jak oszalała na jedyny bus do domu. Biegnę w kierunku budynku wyglądającego jak dworzec aby zobaczyć że mój autokar odjechał godzinę temu. Siadam dobita na betonowej ławie. Następny odjeżdża dopiero jutro - dobijam się w myślach. Czuję na sobie czyiś wzrok po chwili dochodzę do wniosku że osoba tajemnicza osoba siedzi tu od dłuższego czasu i podsuwa mi kubek kawy.
- Z mlekiem tak jak lubisz - mówi Jai.
O nie.

***

Po kilkunastu minutach siedzenia w ciszy decyduję się wstać czując za sobą tupot butów Jai'a.
- Gdzie idziemy ? - pyta się z dziwnym uśmiechem obchodząc mnie i wyprzedzając.
- Ty idź gdzie chcesz, ja idę jak najdalej od ciebie.
- Charlie..
- Czemu nie możesz dać mi spokoju i odpuścić ?
- Ja nie odpuszczę, nigdy nie odpuszczam - mówi
- Może już czas.. - mówię i odbiegam jak najszybciej mogę.
Już czas Jai. Czas odpuścić



Od Autorki :
10 rozdziałów już za nami :) Chciałabym podziękować wszystkim wam dzięki którym zawdzięczam to co teraz mam :) Dziękuję wam za każde wyświetlenie, komentarz, każdą uwagę co do pisania, motywacje, pochwały i miłe opinie :) Naprawdę dziękuje zwłaszcza jednej miłej osóbce której komentarze bardzo mnie motywują :) Następny rozdział dodam w środę bo szykuje się łagodniejszy tydzień :) Raz jeszcze dziękuję i zachęcam do komentowania, wyświetlania i przesyłania swoich opinii zarówno jako komentarzy jak i tweet'ów za które również dziękuję :)


czwartek, 21 maja 2015

Rozdział 9

Soundrack do rozdziału :
https://www.youtube.com/watch?v=FNiA2d8mTgs ( Lana Del Rey - I Don't Wanna Go)

- Hej Brain już jadę - mówię "oddzielając" usta i głośnik od hałasu ulicy.
- Wracasz już ? - krzyczy z uciechą
- Tak właściwie jestem już na dworcu autobusowym - próbuję przekrzyczeć tłum ludzi pchający się w każdym możliwym kierunku
- Coś się stało ? - pyta
- Nie Brian - mówię ocierając łzę spływającą mi z policzka - Nic mi nie jest... wracam do domu tam gdzie powinnam być...
- Nie mogę się doczekać tęsknie Charlie..
- Ja też Brian ja też, nawet nie wiesz jak bardzo - wycieram łzy
- Nie płacz proszę - mówi jak tata
- Nie będę, wiesz co muszę kończyć
- Charlie ?
- Tak ?
- Chciałem tylko powiedzieć że kocham cię
- Dzięki młody ja ciebie też pa- włączam się i siadam na krawężniku - i właśnie dla ciebie się ogarnę.

***
- Nie możesz wolniej?
- Staram się jak najszybciej ale nie chcę mieć kogoś na sumieniu przez to że jesteś dupkiem !
- Stul..
- dzióbek braciszku? - pyta z jadem
- dokładnie - cedzę
- okey ... dla ciebie wszystko paniczu - mówi prawie szeptem a ja ciągle myślę o Charlie. Nie mogę pozwolić jej odejść,

***

- Poproszę jeden bilet ulgowy.
- A ma pani jakiś dokument szkolny ?
- Um.. nie, niestety nie posiadam przy sobie.
-W takim razie musi pani zakupić bilet bez przysługujących ulg.
- Ugh rozumiem.
- Razem 20 dolarów.
- Aż tyle? Proszę - mówię podając moje ostatnie banknoty. Następnie widzę je przepadające w szarej skrytce i dołączające do innych straconych "fortun". Idę ku tablicy odjazdów i po wyłapaniu godziny i peronu z którego mój autokar odjeżdża kieruję się tam. Widzę tłum szarych małych ludzi gromadzących się powoli, a gdy kierowca otwiera drzwi ludzie jak zwierzęta rzucają się na miejsca. Zabawne jest to że niby człowiek jest mądrzejszy od zwierząt prymitywniejszych zwierząt. "Wszystkie potwory to ludzie". Tylko ludzie potrafią zadać rodzaj bólu który boli najbardziej. Tylko ludzie potrafią zranić tak mocno że doprowadzają do samoistnego zabicia umysłu i ducha, Tylko człowiek potrafi zabić psychicznie, a gdy już to zrobi zostaje jeden krok od śmierci fizycznej.
- Proszę pani
Jeden krok.
- Proszę pani teraz pani kolej - mówi kobieta za mną

- Aj przepraszam - mówię i zajmuję miejsce przy oknie. Szukam słuchawek i gdy już chce je podłączyć do telefonu zostają mi wyrwane.
- Co ty odwalasz - krzyczy
Nie Jai proszę nie teraz- myślę.
***
Wpadam na ten cholerny dworzec autobusowy szukając Charlie.
- Cholera - klnę co chwile - Gdzie ona może być, zaraz mnie szlag jasny trafi - krzyczę wpadając co każdego możliwego autobusu. Gdy już tracę nadzieję z mojej kontemplacji wyrywa mnie głos jakiejś kobiety. Gdy spoglądam na nią moje oczy nabierają blasku i życia.
- Charlie - wołam ale mnie nie słyszy
Zrywam się na równe nogi. Drzwi autobusu zamykają się tuż przed moim nosem
- A to dupek - wrzeszczę o mało nie wywarzając drzwi. W końcu się otwierają, a ja namierzam krucze włosy. Po chwili wyrywam jej słuchawki, Cholera nie chciałem działać zbyt impulsywnie ale tak mnie wkurzyła.
- Idziemy - wrzeszczę a małe kółko "słuchaczy" zagęszcza się
- Nigdzie z tobą nie idę
- Charlie nie wygłupiaj się - podnoszę ton łapiąc ją za nadgarstek
- Nie dotykaj mnie- mówi
- Ale Charlie - staram się utrzymać w zacisku jej nadgarstek
- Powiedziałam nie dotykaj mnie - wykręca się kopiąc mnie - Masz do mnie nie podchodzić - wrzeszczy
- Jakiś problem ? - dołącza kierowca - Przeszkadza Pani ?
- Nie jest w porządku - cedzę
- Chodź pogadamy chłopaczku - mówi a ja patrzę odchodząc na Charlie i nie wiedząc co się dzieję. A więc tak wygląda odrzucenie. Zabolało.

***
Jai i kierowca wyszli na zewnątrz a ja modlę się aby Jai tu nie wsiadł. Przez szybę zauważam że się kłócą i to ostro. Widać że Jai nie odpuszcza ale kierowca też nie należy do łatwych negocjatorów. Będzie problem. Zakładam słuchawki i przesuwam listę piosenkę po chwili trafiam na "Rihanna - Stay". Zaczyna padać. Krople deszczu spływają po szybie zostawiając smugi niczym łzy. Łzy. Chciałabym znów umieć płakać. Mam wrażenie że tej nocy w szpitalu wypłakałam wszystkie łzy jakie miałam i miałam mieć w sobie. Jestem suchym wrakiem bez kropli żalu. Teraz czuję obojętność która zapełnia całe moje życie i zastępuje uczucia. Dwie rzeczy które czuję to obojętność, żal i jeśli to się liczy to nienawiść. Nienawidzę go. Osoby która mi to zrobiła, ale to wszystko wina Jai'a. dyby on tam był. Gdyby mógł coś zrobić. Ale jego tam nie było. I nie może nic zrobić. To jego cholerna wina. Jego.
Nagle czuje jak siedzenie obok ugina się pod wpływem ciężaru. Widzę Jai'a siedzącego obok i wpatrzonego w swój telefon. Po chwili chowa go i wpatruje się już tylko w siedzenie na przeciwko. Większość drogi mija w milczeniu.

Od Autorki :
Wybaczcie mi za tak ogromne opóźnienie. Rozdział chce dedykować komuś kto nigdy we mnie nie zwątpił ta osoba zapewne to czyta. Bardzo jej dziękuję, jak i wam wszystkim którzy przyczyniliście się do powstania tego Bloga. Mam nadzieję że rozdział się wam spodobał i zostawicie coś po sobie :) Następny w niedzielę także do weekendu :)
Całusy @/brkxs