Budzę się na małej kanapie w ciasnym pomieszczeniu.
Przecieram oczy i po chwili dostrzegam jak jej ciemne włosy opadają na moim
ramieniu, a mała głowa leży wtulona we mnie na co uśmiecham się sam do siebie.
Co prawda nie jest w moimi typie ale muszę przyznać że wygląda teraz ślicznie.
Delikatnie biorę ją w swoje ramiona i kładę na fotel.
- Tu będzie ci wygodniej – szepczę gdy zaczyna się wiercić
- Yhym – mruczy przez sen.
Owijam Charlie kocem który mi dała i bezszelestnie kieruję
się do kuchni tak aby nikogo nie obudzić. Znajduję kartkę i piszę krótką
informację z podziękowaniem i pożegnaniem. Gdy kończę pisać staram się
zlokalizować wyjście i gdy już mam wyjść widzę bruneta wlepiającego swe okrągłe
oczy prosto we mnie.
- Idziesz już ? – pyta
- Taa nie chcę robić problemu
- Nie robisz – mówi podchodząc do szafki i wyciągając ser.
- Dzięki – uśmiecham się – ale i tak pora na mnie
- Nie zostaniesz na śniadaniu ? – pyta zasmucony
- Nie , naprawdę muszę się zbierać
- Wpadniesz jeszcze kiedyś do nas ? – pyta po chwili
- Co ?
- Umm..Charlie chyba cię polubiła – wykręca się
- Tak myślisz ? – jeszcze tego brakuje żeby ta mała niewinna
dziewczyna zakochała się we mnie. Nie pokocham jej jedyne co mogę jej
zaoferować to złamane serce i wielki ból, w końcu jestem stworzony do zadawania
bólu o którym innym się nie śniło, to u nas w rodzinie dziedziczne zamiast
wspierać i polegać na sobie oferujemy cholerną konkurencję kto zada sobie więcej
bólu intryg i kłamstw. To one trzymają moją rodzinę, a raczej podróbkę rodziny.
Jedyne na kogo mogę liczyć to ja sam. Tylko ja siebie rozumiem i nigdy nie
zawodzę.
- Taa – wyrywa mnie z zamyślenia
- Ok – mówię nie wiedząc co odpowiedzieć – tak więc na mnie
pora – wypalam i kieruję się w stronę drzwi a gdy wychodzę widzę głowę chłopca
przyklejoną do okna i odprowadzającego mnie wzrokiem do końca ulicy.
Dziwny dzieciak – myślę.
***
Odbieram kluczyki i wsiadam do swojego naprawionego auta.
Odpalam silnik, a po chwili jestem już przy końcu miasteczka. Jadę szosą skupiając
się na drodze i rozmyślając o nowej intrydze. Chcę pokazać wszystkim kto ma
ostatnie słowo. Wszyscy uwzięli się cholera na mnie. Chcą żebym znalazł
narzeczoną ? Przecież ja ją tylko skrzywdzę. Może powinno obchodzić ich również
fakt że jestem cholernym niedorozwojem i nie dorosłem do tego hmm ? Chcą mieć
synową …. a może… ją… dostaną – uśmiecham się pod nosem i energicznie skręcam
pojazdem w kierunku miasta.
***
Jestem prawie przy kawiarni w której pracuje. Modlę się aby
tam była, a gdy uchylam drzwi cieszę się że moje przeczucie mnie nie zawiodło.
Idę prosto do niej i po chwili mnie dostrzega a jej zdziwienie rośnie.
- Mogę spełnić twoje marzenie ? – wypalam bez zastanowienia
- Wszystko ok ? – pyta, a ja orientyuje się że jestem cały
zdyszany pomijam to a moje usta nagle wypowiadają :
- Będziesz moją dziewczyną ?- pytam skupiony
- Co ? – otwiera usta ze zdziwienia.
- Chodzi o pewien pakt –zaczynam tłumaczyć
- Yhy – widzę jak jej oczy zmieniają kolor.
- Udawaj przez 5 miesięcy że jesteś moją dziewczyną, a ja
zrobię wszystko co będziesz chciała.
- Coo ? – pyta po raz drugi
- Udawaj przez 5 miesię…
- Słyszałam ale chyba cię powaliło…
- Nie potrzebuję
- Ej to jest trochę chore…
- Ale Charls – łapie ją za rękę
- Nie serio nie chcę mieszać się w sprawy między tobą a
twoją rodziną, nie jestem jakąś marionetką i nie dam sobą manipulować. Poza tym
znam cię ledwo 1 dzień. Żegnaj – wykręca
się i szybko wychodzi
- Cholera – klnę pod nosem i odwracam się aby ujrzeć grupkę
słuchaczy lustrujących moją osobę. – Koniec przedstawienia – cedzę ze złością i
wychodzę trzaskając drzwiami.
***
Charlie pov:
Idę w kierunku szpitala jak co czwartek. Na recepcji wita
mnie pani Foster machając przyjaźnie dłonią i ubdarowując mnie serdecznym
uśmiechem. Wchodzę na 2 piętro gdzie czeka już na mnie Brian. Wstaje z
krzesełka i podchodzi ochoczo do mnie.
- Znów się zerwałeś z lekcji młody ?
- Chciałem zobaczyć mamę..
- Ale wiesz że jej się to nie spodoba
- Nie musi o tym wiedzieć prawda Charls
- Niech ci będzie – mówię zrezygnowana – Ale proszę cię nie
przesadzaj
- Dobrze obiecuję że nie będę.
Po chwili razem wchodzimy do Sali gdzie leży brązowowłosa
kobieta o kolorze skóry w odcieniu kredy.
- Hej mamo – krzyczy Brian biegnąc do niej i zamując fotel naprzeciwko
łóżka
- Jak się czujesz – mówię z troską patrząc na jej mizerne
ciało opatulone w kołdrę szpitalną
- Coraz lepiej – kłamie uśmiechając się blado i wystawiając
do mnie dłoń. Biorę między dłonie jej rękę i delikatnie głaszczę uśmiechając
się najmniej boleśnie jak umiem.
- Nie martw się Charls – mówi po chwili prawie szeptem
- Nie martwię – szybko odpowiadam
- Nie umiesz kłamać – uśmiecha się
- Dzień dobry ! – nagle w drzwiach pojawia się lekarz
- Dzień dobry doktorze – wstaję
- Czy możemy porozmawiać na osobności – pyta mnie
- Oczwiście – odpowiadam kierując się w stronę jego
gabinetu. - Proszę powiedzieć mi jak wyniki – mówię gdy zajmuję miejsce naprzeciwko
lekarza mamy.
- Będę szczery, są coraz gorsze.
- Yhym rozumiem – staram się ukryć wewnętrzny ból.
Wiedziałam że nie będzie dobrze ale zawsze człowiek stara się mieć resztkę nadziei.
- Niezbędna będzie operacja, niestety jest ona bardzo droga
i nie wiem czy jest pani w stanie ponieść jej koszty – mówi podsuwając mi
kartkę z sumą na której widok blednę.
- Nie jestem w stanie zgromadzić takich pieniędzy – szepczę
- Rozumiem niestety bez tego daję pacjentce mniejsze szanse
a raczej znikome i coraz krótszy czas.
- O boże … - szepczę – Ja muszę … umm.. zaczerpnąć …
powietrza.. dziękuję .. do widzenia..
Wychodzę powoli ze szpitala i biegnę w stronę parku naprzeciwko
szpitala. Zawsze przychodziłam tu jako dziecko z ojcem i bawiliśmy się w
chowanego. Siadam na krawężniku i wybucham płaczem. Tak bardzo chcę ją uratować
ale nie jestem w stanie zrobić niczego co może dać jej szansę , niczego. Gdybym
tylko mogł… Nagle stoję na nogach a po chwili biegnę do kawiarni z nadzieją że
go zastanę. Na moje szczęście właśnie wsiada do samochodu. O nie on odjeżdża.
Chcąc go zatrzymać prawie rzucam się pod koła na co szybko chamuje klnąc pod
nosem i wysiadając szybko z auta.
- Cholera co z tobą nie tak… Charlie? – pyta po chwili zaskoczony
- Okej. - wypalam
- Okej co ? – pyta zdezorientowany
- Przyjmuję twoją propozycję.
- Co ? – pyta ponownie
- Zostanę twoją dziewczyną
- Serio ?
- Tak, pod jedynym warunkiem…
Od Autorki:
Baaardzo was przepraszam za poślizg. Miałam w tym tygodniu
projekt edukacyjny i przygotowania trwały 24/7. Mam nadzieję że mi wybaczycie,
a rozdział wam się spodoba J
Następny za tydzień już bez opóźnień. Miłego Weekendu J
@/brxks
Świetny
OdpowiedzUsuńKocham twoje opowiadanie, jest świetne!
OdpowiedzUsuńRozdziały bardzo fajne, tylko szkoda, że takie krótkie (jak dla mnie). Miłego pisania :D
OdpowiedzUsuńa ja przepraszam że przeczytałam go z opóźnieniem :)
OdpowiedzUsuńrozdział świetny, a akcja zaczyna się rozwijać, super :)
Hihihi :)
OdpowiedzUsuńWitaj aniele :D
Wreszcie udało mi się przeczytać i jestem pod mega mega wrażeniem, to jest piękne, cudowne, grry chyba się podjarałam :D albo godz na mnie nie działa, ale zrobiłaś na mnie mega wrażenie tym co tu napisałaś.
Przepraszam że tak późno się za to zabrałam, ale znasz moją sytuację:d i ja też chcę być informowana ale na fb :D hihi
Nie dość że po czasie czytam to jeszcze wymagania :D
wiem wiem zołzą jestem :D
Chyba tu się powtórzę ale zrobiłaś na mnie wrażenie i to mega ogromne wrażenie, nie zdawałam sobie sprawy ile tracę i jakie to jest świetne :) i wgl zakochałam się w tej historii :D i już mam swoją teorię ciekaw czy zaskoczysz :D ale teorią się nie podzielę :P
Kurczak jestem w szoku :D
I dziękuję za dedykację:* zołza dziękuję pod 3 rdz :D
Ostatni raz piszę jesteś cudowna :*
I informuj mnie, jak powiem że nie mam czasu to walnij w głowę a znajdę :D kocham Cię :*
xx